top of page

Czy myślenie o objawach może spowodować chorobę?

Coraz częściej, pracując z klientami, słyszę właśnie to pytanie. Czy odpowiedź jest twierdząca? O tym – w zwięzły sposób i w oparciu o przykłady, opowiem poniżej.


Żyjemy w trudnych czasach. Wyjście na zewnątrz jest możliwe tylko w maseczkach, które chronią nas i innych, ale i tak najbezpieczniejsi jesteśmy we własnych domach. Zagraża nam niebezpieczeństwo, którego nie możemy dostrzec, a na domiar złego nie wiemy, jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Takie okoliczności są idealną pożywką dla naszych niepewności, lęków i pytań podobnych do tego jak w tytule.


Weźmy jednak głęboki oddech – ten artykuł nie ma na celu wzmocnienia w Tobie negatywnych uczuć, a wręcz przeciwnie! Chcę pokazać, jak można je choć trochę oswoić. Aby tego dokonać pozostawmy na razie pandemię z boku i zastanówmy się, jak to jest z myśleniem o chorobie.


Kiedy nam coś dolega, powiedzmy boli nas od kilku dni brzuch, wykonujemy intuicyjnie rutynową czynność. Zastanawiamy się, co jest jego przyczyną i często w tym celu wpisujemy nasze objawy do wyszukiwarki i rozglądamy się za podpowiedziami w Internecie.


Spośród różnych chorób, których przejawem jest ból brzucha np. niestrawności, albo zatruć, często w jakiś dziwny sposób kątem oka zauważamy najcięższe choroby, jakie mogą nam dolegać. Następnie wyszukujemy je i sprawdzamy ich sposób leczenia. Tu nieopatrzenie możemy zauważyć, że leczenie nie zawsze bywa skuteczne, a to prowadzi tylko do jednego…. Przybliżony schemat przykładowego najczarniejszego scenariusza znajduje się poniżej.



Czujemy lęk, bo choć może nam dolegać mnóstwo innych, mniej złośliwych chorób, to nowotwór i jego konsekwencje napawają nas największym niepokojem. Co więcej, oprócz bólu brzucha, po przeczytaniu kilku kolejnych artykułów, czujemy również zmęczenie, jest nam niedobrze , mamy przyśpieszony oddech! Generalnie złowrogich objawów pojawia się coraz więcej.


A zatem, czy myślenie o objawach faktycznie może spowodować chorobę?


Jak dotąd udało nam się opisać, jakie objawy pojawiają się w naszym ciele i jakie mogą być ich przyczyny. Mogłoby się wydawać, że tyle wystarczy. Jednak jest jeszcze jeden, bardzo ważny, pośredni element tej układanki, o którym niemal zawsze zapominamy. Są nim myśli.


Nie ma nic złego w sprawdzaniu, co może stać za tym, że coś nas boli. Problem pojawia się kiedy wśród myśli „sprawdzę co mi jest”, „może nie jest tak źle” „a może to coś poważniejszego”, pojawia się myśl „jeśli boli mnie żołądek, a do tego teraz czuję, że mam nudności, nie mam apetytu i jestem zmęczony to objawy te mogą wskazywać na wrzody, a to przecież prowadzi do raka żołądka, a na to w zasadzie nie ma lekarstwa!”.


Nasz organizm podąża za myślami, w które wierzymy. Jeśli zatem odczuwamy objawy dopiero po przeczytaniu ich listy, a nie przed, to może być dowód na to, że zaczynamy wierzyć w iluzję, którą sami tworzymy.

Nie chcę tutaj kategorycznie mówić, że jeśli odczuwamy ból brzucha, to na pewno nie chorujemy na nowotwór. Wręcz przeciwnie. To, co próbuję pokazać, to naszą nieudolność w interpretacji objawów, która – w połączeniu z narastającym katastrofizmem – prowadzi do przypisywania ich najpoważniejszym schorzeniom. Ich prawdopodobieństwo może ocenić tylko lekarz, który sam często musi skorzystać z pomocy specjalistycznego sprzętu. Ja natomiast, jako psycholog, chciałbym zwrócić uwagę na zjawisko, które nazywa się fuzją myśli i działań.


Czym jest fuzja myśli i działań?


Psychoterapeuci nazywają tak mylne założenie polegające na tym, że pojawienie się myśli na temat pewnego zdarzenia zwiększa prawdopodobieństwo jego wystąpienia.


Wracając zatem do naszego przykładu – „Jeśli myślę o tym, że jestem chory na nowotwór, to na pewno go mam, albo na niego zachoruję”.


Uwaga! To zjawisko odnosi się też do innych przekonań. Przykładowo „Jeśli myślę, o tym, że chcę mu zrobić krzywdę, to na pewno to zrobię”, „jeżeli myślę, o tym, że jestem zły dla innych, to na pewno taki jestem”.


Jak możesz się domyślać, fuzja myśli i działań jest błędem poznawczym. A przed błędami w myśleniu, może nas uratować tylko jedno: świadomość, że istnieją, a my, chcąc nie chcą, je popełniamy.


Teraz nadszedł moment, aby odpowiedzieć na kluczowe pytanie w artykule:

Myślenie o objawach nie powoduje choroby, ale zwiększa wiarę w to, że coś nam dolega.


Czyli mówiąc inaczej: Myśli mogą wpłynąć na to co odczuwamy w ciele np. jest nam gorąco, albo czujemy ból w określonym miejscu. Jednak gdy to one są źródłem naszego samopoczucia, a nie faktyczna choroba, nie możemy mówić o tym, że zachorowaliśmy na nieuleczalną chorobę. Nasze myśli nie przywołują chorób.


Jak sobie lepiej radzić?


Wyłapanie sytuacji, kiedy nasze myśli zlewają się z działaniami, bywa bardzo trudne. Ale - jak to mówią - „praktyka czyni mistrza”. Zachęcam Cię do tego, aby trenować się w wyłapywaniu myśli, które czasem niepostrzeżenie mogą przepływać w naszym umyśle i mieć destrukcyjny wpływ na nasze zachowanie.


Uwierz mi, że w ten sposób pozbędziesz się niechcianych, negatywnych emocji, takich jak smutek, lub lęk. Jeśli chciał(a)byś dowiedzieć się, jak robić to efektywnie, zachęcam Cię do polubienia fanpage’a Zdrowego Nastawienia. Systematycznie będą pojawiać się nowe treści dotyczące skutecznych metod myślenia. Jeśli natomiast czujesz, że ten artykuł mógłby komuś pomóc, udostępnij go swoim znajomym!


Dobrych myśli!

Michał Wydrzyński

- psycholog, autor projektu Zdrowe Nastawienie

1253 wyświetlenia
bottom of page